Teorii dotyczących żywienia jest wiele: jak jeść, ile razy dziennie i co (a także co z czym, a co z czym nie). Naprawdę trudno jest ocenić, którym wierzyć. Dlatego moim zdaniem najlepiej jest liczyć na własny rozsądek i słuchać organizmu. Jesteś głodny o 6 rano? Zjedz śniadanie. Jesz śniadanie o 7, bo tak radzą mądre głowy, ale dzień w dzień robisz to z oporem i czujesz ciężar w żołądku? Zjedz je jak zgłodniejesz, na przykład o godzinie 9. Tak jest w moim przypadku. Próbowałam stosować zasadę „zjedz przed wyjściem z domu bogate śniadanie”, ale to się u mnie kompletnie nie sprawdza 😊
Mój rozsądek podpowiada mi też, że dobrze jest jeść mniej, ale więcej razy, absolutnie nie przejadać się, jeść dużo warzyw i średnio owoców (im więcej w nich cukru, tym mniej tych owoców w moim codziennym menu). Jak najmniej smażyć, szczególnie mięsa, którego porcja nie musi też być „do najedzenia’ (korci mnie, żeby użyć innego, bardziej dosadnego słowa, oj korci 😁), ani tym bardziej codziennie, choć jego elementy mogą się pojawiać (jak kości do gotowania zupy czy niewielki dodatek do zupy na przykład kiełbasy). Ziemniaki, makarony, kasza czy ryż dostarczają potrzebnych nam węglowodanów, i wcale nie są tuczące, dopóki nie przesadzamy z ich ilością i nie łączymy ich z potężną ilością zawiesistego sosu czy innych kalorycznych dodatków. Chyba słowo umiar jest nawet lepsze, niż rozsądek 😊 W zasadzie najbliższe jest powiedzenie: „Śniadanie zjedz sam, obiadem podziel się z przyjacielem, kolację oddaj wrogowi” 😊
Czasem powinno w brzuchu zaburczeć z głodu, naprawdę! A obiad nie musi być trzydaniowy, a nawet dwudaniowy. Żołądek nie lubi tak dużej dawki jedzenia. Można oczywiście zjeść chochelkę zupki, łyżkę ziemniaków i kawałek mięsa. Ale czy naprawdę warto gotować dwa dania ❓❓ Tym bardziej, że polski obiad jest jedzony popołudniu, w okolicach godziny 16-17. Do godziny 18 można jeszcze zarzucić mały deser / podwieczorek i na dzisiaj starczy. Zjedzenie tradycyjnego „porządnego” obiadu, na dodatek z deserem, kończy się ciężkością i sennością. A popołudniowa drzemka nie jest wcale zdrowa jeśli następuje po sytym obiadku 😊
Dlatego obiady w moim domu są zawsze jednodaniowe. Nie inaczej jest w tym tygodniu:
SOBOTA (13.06.): NALEŚNIKI z płatków owsianych
NIEDZIELA (14.06.): POLĘDWICZKI WIEPRZOWE w sosie pomarańczowym z ryżem i sałatą lodową z jogurtem
PONIEDZIAŁEK (15.06.): ZUPA WĘGIERSKA bez ryby
WTOREK (16.06.): ROLADA Z INDYKA z suszoną morelą, z PURE ziemniaczanym
ŚRODA (17.06.): ZUPA RIBOLLITA bez szpinaku z wołowiną (bez fasoli) v2
CZWARTEK (18.06.): GULASZ wołowy z pieczarkami z kopytkami ziemniaczanymi
PIĄTEK (19.06.): Makaron (rurki) z sosem a’la CARBONARA z cukinią zamiast boczku