o kontroli
JADŁOSPIS NA TEMAT

JADŁOSPIS i o kontroli (13.02. – 19.02.)

Jakiś czas temu (całkiem dłuższy, jak się dobrze zastanowić) prowadziłam korespondencyjną dyskusję z Martą, cudowną dziewczyną, która ciepło i delikatnie, ale skutecznie potrafi człowieka przeprowadzić przez trudną drogę odkrywania własnego „ja”. Tego prawdziwego, od środka, wydobytego spod wielu warstw kulturowych, społecznych, rodzinnych, szkolnych i nie wiadomo jakich jeszcze nakazów i ograniczeń. Które po takim procesie może wreszcie rozwijać się, bez oceny, bez porównywania się, bez oczekiwania, bo wie, że wszystko, czego doświadcza, jest ważne i wydarza się „po coś”. Jej projekt nosi tytuł „Moc Obecności” – sama  nazwa mówi wiele.

Dyskusja zaś dotyczyła kontroli – a właściwie iluzji kontroli, jak oświadczyła mi Marta.

Wydarzenia sprzed roku wywróciły moje życie do góry nogami – choć w zasadzie lepiej oddaje to określenie, że moje życie weszło w bardzo ostry zakręt. Zaczynając prowadzić tego bloga pisałam o tym. Zawsze lubiłam mieć „wszystko pod kontrolą”, choć wcale specjalnie o to nie zabiegałam. Działałam po prostu, a wszystko „samo” układało się tak, jak należy. Nawet nigdy nie myślałam o tym, że mam potrzebę mieć swoje życie pod kontrolą.

Na pewno żywo bym się oburzyła, gdyby ktoś mi to „zarzucił”.

Teraz, patrząc z perspektywy czasu, rozumiem już o co chodzi. Co wcale nie znaczy, że już nie mam takiego odruchu! Głęboka potrzeba poczucia bezpieczeństwa każe mi zadbać o nie samej. Pojawia się więc kontrola, oczywiście. Bo poczucie bezpieczeństwa oznacza, że „nic się nie wykrzaczy”, że pójdzie zgodnie z planem, gładko i pomyślnie. He he. I właśnie to jest ta iluzja kontroli, o której mówiła Marta. „Wszystko i wiele więcej jest poza tym, co wydaje Ci się, że kontrolujesz. Koncentrujesz się na kontroli, na przeszkodach i lęku, żeby się nie wykrzaczyło, i przez to jeszcze bardziej to zasilasz i się najczęściej wykrzacza. Bo energia podąża za uwagą i to, czego nie chcesz, zasilasz swoją energią, i nie masz siły na to, żeby z tego wyjść, i nawet nie wiesz, że można z tego wyjść.”

Czytałam o tym już tyle razy, ale to właśnie słowa Marty dźwięczą mi w głowie – bo co innego słowo pisane, a co innego, kiedy mówi Ci to ktoś, kto tak jak ty próbował mieć wszystko pod kontrolą, a jednocześnie widzisz, jak można to zmieniać, jak można być obecnym we własnym życiu! Do dziś, kiedy zaczynam odczuwać jakiś niezidentyfikowany lęk związany z powstałą po zmianach w moim życiu pustką, przypominam sobie jej słowa: „Kiedy dajesz sobie uwagę i wsłuchujesz się w siebie, bez oceny, z ciekawością, zaczyna się robić lżej. A potem zaczyna się składać w coś innego, i może się coś znowu wykrzaczyć, ale Ty już jesteś w innym miejscu i wierzysz, że to się dzieje po coś, masz doświadczyć czegoś ważnego…”.

To trochę jak: żyj dniem dzisiejszym, ciesz się każdą chwilą, obserwuj i nie oczekuj, dbaj o siebie i swoją „obecność”, a możliwości na pewno się pojawią. Klaudia Pingot powiedziała (napisała? już nie pamiętam, skąd ta notatka) niedawno: „William Braud, amerykański psycholog badający wpływ ludzkiego umysłu na rzeczywistość wierzył, że intencja może porządkować losowe fluktuacje w polu punktu zerowego i być stosowana jako siła lecząca. Innymi słowy, intencja jest w stanie zmniejszać chaos i przypadkowość naszego życia i otaczającej rzeczywistości.”

Chcę coś osiągnąć, moją intencją jest osiągnąć ten cel, i widzę ten cel osiągniętym.

Ta intencja poprowadzi moje działania, ale musi pozostać intencją. Kiedy przychodzi oczekiwanie, pojawia się nacisk na sprawną realizację, a potrzeba poczucia pełnej kontroli nad sytuacją wyłazi z każdej strony. I zaczyna się stres i przeróżne lęki: nie dam rady, zawalę, zrobię to nie tak jak trzeba, coś stracę, ośmieszę się, „stracę twarz”. Tak, tak! Takie historie… Dlatego dzień po dniu uczę się odpuszczać kontrolę, a jak tylko o tym zapomnę – dostaję od życia z liścia w twarz, albo co gorsza w żołądek, i zaczyna być nieprzyjemnie…

Co nie znaczy, że wystarczy mieć intencję i osiąść na laurach, że mamy się nie starać, nie zabiegać o to, co chcemy osiągnąć. Nawet odrobina kontroli się przydaje. Pewne uporządkowanie życia i naszych działań (absolutnie nie na baczność) pozwala być spokojniejszym, a na pewno efektywniejszym. Chodzi o to, żeby nie przywiązywać się tak bardzo do celu, bardziej zwracając uwagę na drogę, bo może po drodze będzie boczna ścieżka, na końcu której spotka nas coś lepszego, a nastawieni na kontrolowanie realizacji wyznaczonego celu krok po kroku, nawet tego nie zauważymy 😊

Zaczynając pisać ten tekst, nie wiedziałam jak się skończy, ale całkiem mi się podoba ten wniosek 🎯

Kontrolowanie jadłospisu, żeby na dodatek był jako-tako zdrowy, to też nie lada wysiłek, i też potrafi przysporzyć stresu…

SOBOTA (13.02.): ROLADKI Z KURCZAKA z suszonymi pomidorami w bekonie, gotowane ziemniaki oraz sałata z jogurtem i musztardą
NIEDZIELA (14.02.): filety z DORSZA pieczone z masłem z dodatkiem SOCZEWICY Z PAPRYKĄ I GRANATEM
PONIEDZIAŁEK (15.02.): WOŁOWINA z cebulką i anchois z ziemniakami z wody i tartymi buraczkami
WTOREK (16.02.): zupa POMIDOROWA Z SOCZEWICĄ i suszonymi pomidorami
ŚRODA (17.02.): FASOLKA PO BRETOŃSKU zapiekana
CZWARTEK (18.02.): POTRAWKA Z KURCZAKA z RYŻEM NA SYPKO i ogórkiem kiszonym lub korniszonem lub piklami
PIĄTEK (19.02.): wyborna zupa PIECZARKOWA z tymiankiem

Follow Me!