cel - tarcza i prowadząca do niej drabina
NA TEMAT

O celu

Niedawno – pisząc o kaczątku, które podążyło za swoim przeznaczeniem, zamiast zostać ze swoją przybraną kurzą rodziną (O kaczątku) – zachęcałam do wypływania na ocen pełen możliwości: Kiedy ktoś pyta Cię: Po co to robisz? Po co Ci to było? pamiętaj, że to Ty jesteś sternikiem swojego życia i płyniesz dokładnie tam, gdzie chcesz 😊

Tylko czy wiesz, gdzie chcesz dopłynąć??

Czy ja wiem, gdzie chcę dopłynąć? Z grubsza wiem, czego chcę, ale tak szczegółowo – co da mi zadowolenie? O czym marzę, żeby się spełniło? No właśnie: oprócz oczywistych oczywistości, nigdy nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć.

W „Alicji w Krainie Czarów” możemy przeczytać: Jeśli nie wiesz, dokąd chcesz iść, każda droga doprowadzi Cię do celu – donikąd 😁

No i znowu wrócił do mnie tematu ustalania celów… Wielokrotnie już podkreślałam, że nie jestem może przeciwniczką, ale też nie jestem zwolenniczką ustalania dalekosiężnych celów, bo inaczej do niczego nie dojdziesz. Ja nie wyznaczałam, a do czegoś doszłam 💪 I doszłam jeszcze ZANIM zaczęłam świadomie rozwijać moją percepcję świata. Tyle że teraz to „coś”, co się dzieje, jest jak kula śnieżna, która rośnie w siłę, zabierając kolejne elementy mojego nowego świata.

A wrócił do mnie ten temat za sprawą lutowej pełni.

Pełnia Śnieżnego Księżyca, w Ognistym Znaku Lwa, z jednoczesną kulminacją koniunkcji Wenus i Marsa – kosmicznych kochanków. To pełnia równowagi kobiecej i męskiej strony każdego z nas, pasji i radości w życiu 👌

Moonset pisze o tej pełni:
Ryk Lwa oznacza potrzebę zamanifestowania swojej obecności, wywarcia odpowiedniego wrażenia i ukazania innym swej mocy. Kiedy jednak „ryczymy” bez wiary w siebie i bez kontaktu z samym sobą – ten manifest nikogo nie przekona. Prawdziwy ryk Lwa, to to co płynie prosto z serca, bez dbania o to, co pomyślą inni. Pełnia w Lwie jest więc czasem odkrywania tego co w nas najprawdziwsze i wyrażania tego. Znak Lwa włada sercem i to tutaj kryje się źródło naszej mocy. W tym czasie najważniejsze jest właśnie wydobycie tego co mamy w głębi serca!

Natomiast Jarosław Olewicz (numerolog) pyta:
Co przeszkadza ci w osiągnięciu najwyższego przeznaczenia? Jakie myśli, postawy, przekonania i nawyki uniemożliwiają ci połączenie się z promienną pełnią wszystkiego, czym jesteś? (…) Pod wpływem tej pełni księżyca warto pamiętać, że naszym najwyższym przeznaczeniem nie jest jakieś odległe miejsce, o które musimy walczyć, ale raczej mała, spokojna przestrzeń, która żyje w nas już dzisiaj. Bardzo często jesteśmy oszukiwani, aby uwierzyć, że życie w naszej największej gęstości i prowadzenie naszego życia z miejsca celu musi być bezpośrednio związane z naszą karierą i tym, jak decydujemy się spędzać czas. Chociaż mogą one mieć znaczenie w naszej życiowej podróży, to bycie zestrojonym z naszym celem jest bardziej stanem umysłu i stanem naszego istnienia. Tak naprawdę nie ma znaczenia, co robimy, bycie zestrojonym z naszym celem pochodzi z głębszego i prostszego miejsca. Dlatego odrzuć wszelkie myśli, że musisz ciężko pracować, aby znaleźć swój cel – przeprogramuj te przekonania, abyś mógł rozpoznać, że twój cel znajduje się wewnątrz Ciebie, a nie na zewnątrz.

I dokładnie tak to zawsze czułam – intencja znalezienia „celu w życiu” powinna iść do wewnątrz, a nie być szukaniem, co „ma przyszłość” lub co zadowoli rodziców / współmałżonka / kogokolwiek…

Odpowiedź jest w nas.

Numerolog dodaje jeszcze: Ścieżka radości i ścieżka celu bardzo często się przeplatają. Podążając za jednym, w końcu odnajdujemy drogę do drugiego. (…) Chociaż możemy kwestionować nasz „cel” i szukać głębszego sensu w naszym życiu, to jeśli spojrzymy do wewnątrz, ujawnią się nam odpowiedzi. Ciesz się wibracjami tego Księżyca w pełni i wykorzystaj jego energię, aby stworzyć równowagę między swoją męską i kobiecą stroną oraz wesprzeć tworzenie większej pasji i radości w swoim życiu.

A potem przyszedł do mnie jeszcze jeden tekst, od Na sto procent (Kasi):
Czasem jeszcze dopada mnie rozgoryczenie, żal, smutek. Takie emocje z „poprzedniego życia”. Życia, gdy nie kroczyłam drogą rozwoju. Dopadają mnie, ponieważ czytam o tym, iż WSZYSTKO kreujemy sami, a ja nadal chciałabym, aby pewne sprawy w moim życiu wyglądały inaczej. Lubię swoje życie, akceptuję to, gdzie i w jakiej sytuacji jestem. A chęć zmiany nie jest pragnieniem za wszelką cenę. Znam i stosuję zasady prawa przyciągania. I wiem, że to, co mam dziś, wynika z tego, na co sobie na dziś pozwalam. W sensie: na co pozwalają zapisy w mojej podświadomości. Po prostu czasem niecierpliwię się jak dziecko (którym emocjonalnie jestem), że nie mam wszystkiego już teraz.
I miałam wczoraj taką powyżej opisaną chandrę. Coś tam już się zbierało, coś tam już się niecierpliwiło, coś tam już „chciało”. A czytałam kolejny tom „Rozmów z Bogiem” (zaznaczę, że odbieram Boga dokładnie tak, jak jest opisany w „Rozmowach”, czyli w odcięciu od jakiejkolwiek religii), i to akurat fragment, gdzie Bóg po raz kolejny objaśnia, że on zawsze daje nam to, o co prosimy. Lecz jeśli prosimy tylko z poziomu świadomości, a w podświadomości mamy zapis, że na to nie zasługujemy, że to jest niemożliwe, wtedy ten zapis będzie silniejszy, niż nasza świadoma prośba, i on wysłucha tego „zapisu”. Dokładnie tyle dostaniemy, na ile pozwolimy Mu dać.
Zebrało mi się na płacz, ponieważ naprawdę chcę pozwolić mu dać, a cały czas to dawanie blokuję i sabotuję, bo nadal zapisy są silne, mimo całej pracy włożonej w zmianę. (…)

I nagle doznałam olśnienia: przecież nie dalej niż wczoraj przyszło do mnie, czego tak naprawdę oczekuję po obecnej sytuacji, po kierunku, który obrało moje życie! Pierwszy raz w życiu sama przed sobą użyłam określenia: za 5 lat chcę (…) i kiedy to do mnie dotarło, byłam tym szczerze zaskoczona! W dodatku to coś, co cały czas gdzieś tam było, czasem wyzierało, ale było spychane przeze mnie z powrotem do podświadomości, bo nie wypada, bo kto to widział, to niemożliwe… Fatalne przekonania!

W końcu więc sobie na to pozwalam. Świadomość przyjęła od podświadomości informacje, teraz wystarczy podążać właściwą drogą, prawda?

To zaledwie kierunek, do którego sama przed sobą bałam się przyznać, i trzeba go uzupełnić dalszą częścią pt. „… żeby…”, jednak sformułowanie tego kamienia milowego w przyszłym moim życiu jest dla mnie czymś całkiem nowym. Czy to po prostu dojrzało? Na to wygląda 😊 Na pewno wychodziło z podświadomości dostatecznie długo, a teraz sformułowane poleciało do siły wyższej, a mnie natchnęło sprawczością i wiarą, że się spełni!

Reasumując: nie tylko podświadomie możemy sobie coś blokować. Również świadomie sobie na coś nie pozwalamy. Zwykle dzieje się tak wtedy, kiedy mamy niewspierające nas przekonania, jak te powyżej. Tymczasem marzenia spełniamy wtedy, kiedy wiemy, czego chcemy, i działamy. Teoretycznie nic nie jest poza naszym zasięgiem. Mamy to, na co sobie pozwalamy.

Czy już planuję „ciąg dalszy”? Absolutnie nie! Spokojnie poczekam na kolejne olśnienia, podpowiedzi ze środka, bo kiedy ziarno dojrzeje, trzeba nieco czasu, zanim przyjdzie czas zbierania owoców. Teraz pójdzie już z górki, tego jestem pewna 😊

JESTEM WIELKA
JESTEM ZDOLNA
JESTEM PEŁNIĄ

Przekonania nawet w kuchni przeszkadzają, zauważyliście? Ziemniaki i makaron tuczą (nieprawda, tuczy nadmiar i ciężkie dodatki), wywar z mięsa trzeba odszumować (tylko jeśli potrzebny jest klarowany wywar – tzw. szumowiny pochodzą po prostu z białka mięsa, którego pewne związki najpierw rozpuszczają się w wodzie, a potem ścinają się w wysokiej temperaturze, tworząc pianę na powierzchni bulionu – a można to zminimalizować wkładając mięso w temperaturze pokojowej do zimnej wody), mrożone warzywa są gorsze, niż świeże (w sezonie, oczywiście! tymczasem podobno mają znacznie więcej drogocennych składników, niż te długo przechowywane, np. jarzyny – choć kto tam wie, może to doskonały marketing producentów 😉), roczne czy kilkuletnie dzieci nie powinny jeść tego, co dorośli, tylko zupki, warzywne papki i mnóstwo kluskowatych rzeczy – bo tylko to lubią (jeśli rodzice odżywiają się zdrowo, to dlaczego nie?? poza tym dzieci lubią to, czego są nauczone jeść, a tutaj akurat przykład idzie z góry na 200%, w dodatku dzieci ZAWSZE chcą robić to, co ich dorośli! sprawdzone na moich własnych córkach i obserwacji u znajomych: kto grymasi, a kto żywi się różnorodnie 😊), soki owocowe są zdrowe (zauważyliście, że soki mają tyle samo cukru w 100 g, co cola i niemal wszystkie napoje słodzone?? to tyle co 6-7 ciastek, np. Hitów, Piegusków albo 2 wafelki…!!! a pozbawione są błonnika i wielu innych składników, które są w tych częściach owoców, których w soku nie ma, więc jeśli masz ochotę lub chcesz skorzystać z mocy naturalnego jedzenia, zjedz owoc, a do picia wybierz wodę 😊)… Ach, można by tak wymieniać bardzo długo…

Gotując posiłki staram się odcinać od przekonań, tym bardziej przygotowując przepisy dla Was w cotygodniowym jadłospisie 💪 Mam nadzieję, że mi to wychodzi, więc zapraszam po nowy jadłospis TUTAJ 😊

—-

Pomóż mi rozwijać mój blog 😊

Podoba Ci się treść Kliknij serduszko pod tytułem
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym łatwo to zrobisz

To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję

Follow Me!