o chwili - na nowy rok 2022
NA TEMAT

O chwili

U progu Nowego Roku chciałabym przytoczyć jeszcze jedną lekcję Reginy Brett z książki „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile”. Bo mamy dzisiaj dzień, który ludzka społeczność tak bardzo upodobała sobie świętować mimo wszystko – Sylwestra. Świętujemy wejście w kolejny rok, większość zapewne z wielkimi – i szczerymi – nadziejami na prawdziwe nowe, szczęśliwe dni w dobrostanie.

Tymczasem „na co dzień” lęk przed jutrem, a częściej może obawa przed szerszym spojrzeniem w przyszłość, dręczy wielu z nas.

Są tacy, którzy robią podsumowanie minionego roku, i planują ten nadchodzący. Po co to robić? Wypisując wszystkie dobre rzeczy, które nam się przydarzyły, w pełni widzimy, jak jest. To daje motywację do działania. I może mamy mniej powodów do narzekania, niż nam się wydaje? Natomiast planując, co chcemy zrobić w kolejnym roku, wiemy z grubsza (albo i szczegółowo), czego nam potrzeba, żeby to osiągnąć. To znowu daje motywację do działania.

Mój ostatni rok był lepszy, niż poprzedni. Jak poprzedni od jeszcze poprzedniego. Nie wypisując konkretnych zdarzeń wiem, że jestem zadowolona ze swojego roku. A to, z czego nie jestem zadowolona, to rzeczy, które z premedytacją pozostawiam takimi, jakie są, w pełni przyjmując idące za tym konsekwencje; lub rzeczy, na które nie mam wpływu. Takie podsumowanie mi wystarcza.

Jak przy jeździe samochodem: nie patrzę na drogę przed samą maską, ale w dal, ogarniając to co przede mną, i nieco tego, co obok mnie. Tak w samochodzie, jak i w życiu, gubię przez to nieco szczegółów, ludzi, rzeczy, wydarzeń, które mijam. Jednak gdyby były dla mnie prawdziwie istotne, lub powinnam mieć na nie wpływ, na pewno bym je zauważyła. Jeśli mijają, nie są mi potrzebne. Proste?

Patrząc w przyszłość, patrzę w szerszej perspektywie, choć nie planuję z wyprzedzeniem i szczegółowo następnych kilku lat 😊 Nie planuję, wolę płynąć 😁 Płynąć z nurtem, a tylko jeśli coś jest tego warte – walczyć z prądem, który przecież zawsze niesie mnie ku lepszej przyszłości.

Zabieram dla siebie to, co jest dla mnie istotne.

Właśnie o tym mówi Lekcja nr 17:

„PORADZISZ SOBIE ZE WSZYSTKIM, CO CIĘ SPOTYKA, JEŚLI SKUPISZ SIĘ NA CHWILI OBECNEJ, ZAMIAST WYBIEGAĆ MYŚLĄ NA PRZÓD.
Był w moim życiu taki moment – a właściwie całe lata – kiedy  nieznajomi zatrzymywali mnie na ulicy i pytali, czy dobrze się czuję.
Chodziłam ze spuszczoną głową i w rozpiętym płaszczu w zimne, śnieżne wietrzne dni, bez rękawiczek, bez czapki, bez szalika. Wyglądałam tak, jakby świat się ode mnie odwrócił, jakbym nie miała żadnych przyjaciół, jakbym straciła najbliższa osobę,. Ludzie przystawali i mówili:
– Ma Pani kiepski dzień?
Kręciłam głową i odpowiadałam:
– Nie. Mam kiepskie życie.
I naprawdę tak myślałam.
W rzeczywistości nikt nie ma kiepskiego życia. Ani nawet kiepskiego dnia. Co najwyżej kiepski moment.
Lata terapii i spotkań grup wsparcia pomogły mi wyjść na prostą, a potem odrodziłam się dzięki wyjazdom rekolekcyjnym. Dziura w moim sercu, przez która dotychczas wyciekała cała miłość płynąca od rodziny i przyjaciół, nareszcie mogła się zasklepi. Wtedy na scenie pojawił się mężczyzna moich marzeń. Dostałam więcej miłości, niż mogłam pomieścić w sobie, więc przelałam ją na innych.
Niemal bez przerwy towarzyszyło mi poczucie, że życie jest piękne. W końcu, po wielu latach ciężkiej pracy, zaczęłam nowy etap. Kochałam życie, a ono kochało mnie. Zrobiłam nawet tablice marzeń, na której zaplanowałam swoją wymarzoną przyszłość. (…)
I wtedy zachorowałam na raka.
Nie muszę chyba dodawać, że nowotworu nie było na mojej tablicy marzeń. Przez chorobę dotknęło mnie długie, przewlekłe cierpienie, które przebiło niemal wszystko, co przeżyłam w przeszłości. Każdego dnia miałam wybór: rozmyślać nad uciążliwościami terapii albo czerpać radość z samego faktu, że żyję.
Nie było mi łatwo.
Miałam wrażenie, jakbym zamieszkała w książeczce „Gdzie jest Waldo”, tylko zamiast szukać dziwnego faceta w pasiastej czapce, próbowałam znaleźć coś pozytywnego w dniu, w którym jedzenie miało metaliczny posmak, zwracałam każdy posiłek, obcy ludzie gapili się na moją łysa głowę, a ja nie poznawałam samej siebie w lustrze.
Terapia nie była taka zła, jak moje podejście. Cierpiałam, bo nie skupiałam się na chwili obecnej. Rozmyślałam o przeszłości, licząc w pamięci wszystkie te dni, kiedy źle się czułam. Potem marnowałam czas na lęk przed przyszłością: następną dawką chemioterapii; efektami ubocznymi, które przyniesie; posiłkami, których nie utrzymam w żołądku; zmęczeniem po naświetleniach, kiedy chemioterapia się skończy.
Był tylko jeden sposób, żeby to wszystko wytrzymać: przestać myśleć o tym, co (dobrego i złego) zdarzyło się wczoraj, i co (dobrego i złego) może mnie spotkać jutro. Jedyny moment, w którym warto żyć, to dzień dzisiejszy. Zrozumiałam, że każde dwadzieścia cztery godziny będą do zniesienia, jeśli nie zatruję ich przeszłością i przyszłością. Mogłam przeżyć jeden dzień z rakiem, jeśli to było wszystko, z czym miała się zmierzyć.
Ignorowanie kalendarza wymagało ode mnie stałej dyscypliny. Musiałam być czujna, żeby wyrzucać z myśli każdy dzień poza tym, który trwał. Codziennie zaczynałam od nowa. Każdy poranek był jak nowy początek: zapomnij o wczoraj i nawet nie myśl o jutrze. Po prostu żyj tym, co dzieje się dziś.
Tę rade usłyszałam od pewnej starszej kobiety. Każdego ranka, czy budziło ją słońce, deszcz, śnieg czy wiatr, otwierała okno w sypialni, brała głęboki oddech i witała dzień słowami z Psalmu 118: Oto dzień, który Pan uczynił: radujmy się zeń i weselmy.
Oto dzień. Nie wczoraj. Nie jutro. Ten dzień.
Kiedy wyparłam z myśli wszystko poza chwilą obecną, w moim życiu pojawiła się radość. Nie długie godziny ekstazy, ale momenty subtelnej przyjemności, których już nie przegapiam, rozmyślając o wczoraj albo wypatrując jutra.
Nawet teraz, kiedy terapię mam już dawno za sobą, są dni, kiedy ogarnia mnie lęk. Wkrada się w moje serce i usiłuje zrujnować mi dzień, szepcząc: A jeśli rak wróci? A jeśli nie będziesz już mogła pisać? A jeśli stracisz wszystko, co kochasz?
Bywają dni, kiedy nie potrafię się skupić na dwudziesty czterech godzinach naraz, więc przeżywam dzień godzina po godzinie, chwila po chwili. Rozbijam to zadanie, to wyzwanie, ten lęk na małe, mikroskopijne kawałeczki. Potrafię sobie poradzić z odrobiną strachu, depresji, złości, bólu, smutku, samotności, choroby. Czasem przykładam sobie nawet dłonie do twarzy obok oczy, jak klapki, które zakłada się koniom. W ten sposób przypominam sobie, żeby żyć chwila obecną. Klapki na oczach sprawiają, że konie koncentrują się na drodze przed sobą. Dzięki nim nie mogą spojrzeć w bok, dlatego nic ich nie przestraszy, ani nie zdekoncentruje. Nie wiedzą, co się zaraz stanie, wciąż stawiają kopyto za kopytem i idą naprzód. Zakładam sobie klapki na oczy i mówię do siebie: nie wyglądaj jutra, nie oglądaj się na wczoraj. A potem robię krok za krokiem.

W opowiadaniu „A Father’s Story” Andre Dubas napisał:
Bez trudu zdołasz przetrwać każdy dzień, jeśli potrafisz przetrwać jedną chwilę. Rozpacz to wytwór wyobraźni, która udaje, że przyszłość istnieje i uparcie przewiduje miliony chwil, tysiące dni, czym tak cię wyczerpuje, że nie potrafisz żyć chwilą, która trwa.”

I nie jest istotne, czy jesteś osobą wierzącą, czy jest jakieś pismo, które jest dla Ciebie święte, i czy „ten dzień uczynił Pan”. Ten dzień jest dla Ciebie. Żyjesz, więc możesz robić z nim co tylko chcesz. Czy to nie jest powód do radości??

„Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…” pisał w swojej poezji Horacy. „Carpe diem” dosłownie znaczy „skubać dzień” – a więc: chwytajmy chwile każdego dnia 👌

Radujmy się życiem, radujemy się każdym dniem, każdą chwilą, tak po prostu 😊

Planowanie tygodniowego jadłospisu jest jednym z niewielu wyjątków, kiedy myślenie o przyszłości ma bardzo wymierne, ułatwiające życie korzyści 😁 Kolejny jadłospis znajdziecie więc TUTAJ.

—-

Pomóż mi rozwijać mój blog 😊

Podoba Ci się treść Kliknij serduszko pod tytułem
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym łatwo to zrobisz

To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję

Follow Me!