Kiedy zastanawiałam się, o czym napisać tym razem, jak zwykle „życie’ podpowiedziało mi temat. W czasie długiej rozmowy telefonicznej dowiedziałam się, że moja rozmówczyni ma „zdiagnozowaną” depresję i wysłuchałam części historii z tym związanej. O nagłych rzutach gorąca i przemoczonej w nocy piżamie. O strachu nie wiadomo skąd i lęku nie wiadomo o co. A raczej przez wszystko i o nic jednocześnie. Problemach ze snem i ze wstawaniem z łóżka. Jak dobrze to wszystko znam! Jakbym słuchała samej siebie pół roku temu… Nawet wyniki badań mamy tak samo nie za dobre, tyle że degradacja organizmu i psychiki u każdej z nas przebiegała z całkiem innego powodu. Co nas łączy? Twardy tyłek. Cokolwiek by się nie działo, trzeba było przyjąć na klatę, wziąć odpowiedzialność, dać radę. Ale widać za dużo tego było.
Póty dzban wodę nosi, póki ucho się nie urwie…
Depresja. W lutym obchodzony był Dzień Walki z Depresją. Bo depresja to choroba i nie leczy się jej czekoladą ani radą „weź się w garść”. Nawet jeśli myślisz, że po prostu weźmiesz się w garść. To tak nie działa, niestety ☹ Z badań PAN wynika, że różne problemy psychiczne dotykają 8 milionów Polaków. Obecna sytuacja z pandemią, ograniczeniami czy problemami np. z pracą czy prowadzeniem działalności, a w przypadku dzieci i młodzieży przeciągające się „zdalne nauczanie”, odseparowanie od bezpośredniego kontaktu z innymi ludźmi oraz niepokój o najbliższą przyszłość, mają wieloraki wpływ na ten stan. Dorośli wcale nie są mniej podatni na stany depresyjne. Problem staje się poważnym i wymaga zauważenia przez ogół społeczeństwa, a przede wszystkim zmiany postrzegania depresji. Depresja to nie słabość czy niedostosowanie, nie jest też niezrównoważeniem psychicznym.
Depresja to choroba.
Depresja to choroba i jako choroba musi być leczona. W depresji – jak w przewlekłym stresie – poziom neuroprzekaźników (serotoniny, noradrenaliny, dopaminy) zaburzony jest do tego stopnia, że konieczna jest już nie tylko interwencja psychologa/psychiatry, ale też leczenie farmakologiczne. Leki, działając na receptory komórek nerwowych, które stają się mniej lub bardziej wrażliwe na wychwytywanie neuroprzekaźników, z czasem przywracają właściwą równowagę biochemiczną w mózgu. Nie należy ich mylić z „poprawiaczami nastroju”, takimi jak niemal przysłowiowy Prozac, z którym najczęściej spotykamy się w filmach. A bez leczenia terapia nie będzie działać.
Depresja to choroba i nie ma znaczenia, czy ktoś jest „twardy” czy „miękki”. Wbrew pozorom – właśnie osoby, które muszą borykać się z przeciwnościami czy zarządzają dużymi projektami, i postrzegane są przez otoczenie jako świetnie sobie radzące (również „świetnie” ucząca się młodzież), są wyjątkowo podatne na nagłe załamanie nerwowe: niezauważanie (czy też nie dopuszczanie do świadomości) własnego stanu często powoduje gwałtowniejsze odczucie objawów, kiedy jest już bardzo źle.
Wiem to z autopsji.
I jak w przypadku każdej choroby, zauważając wczesne symptomy, można jej uniknąć lub przejść ją w krótszym czasie i łagodniej. Uważność na siebie (bądź bliskich czy znajomych, zagrożonych chorobą) i wprowadzenie odpowiedniego „programu naprawczego”, jest kluczem do sukcesu. Przez przynajmniej 2 poprzednie lata odsuwałam na bok wszystkie myśli o tym, że może jednak nie jest dobrze. W końcu przelała się czarka, choć wydawało się, że kolejna „bomba” została przyjęta na klatę, bo przecież co mnie nie zabije, to tylko mnie wzmocni… Ignorować objawy depresyjne to jak nie reagować na agresywny kaszel czy wysoką gorączkę. Musiałam stracić oddech, żeby przyjąć to do wiadomości…
Depresja przychodzi wtedy, kiedy uparcie nie słuchasz sygnałów swojego ciała i krzyków swojego „ja”, lub otwarcie je ignorujesz, bo przecież tyle CHCESZ i jeszcze więcej MUSISZ. Twój system wytacza więc ciężkie działa i włącza tryb awaryjny, zmuszając Cię do zwolnienia, odpoczynku, regeneracji. To broń ostateczna chroniąca Ciebie samego przed unicestwieniem. Dzisiaj trafiłam na cytat, który świetnie to oddaje:
„Chciałem transformować mój ból emocjonalny, więc dostałem okazję, by poczuć go w pełni i odnaleźć współczucie, wyrozumiałość i łagodność dla siebie”.
Tak, dokładnie tak to wygląda. Przeszłam już przez najgorsze, ale nadal uczę się tych uczuć wobec samej siebie. I nadal nie jest to łatwe. Podobno czas leczy rany. Leczenie depresji na pewno potrzebuje czasu. Czasu, kiedy stajesz się dla siebie samego najważniejszy.
W depresji bardzo pomaga pasja.
Nie bez przyczyny pacjenci kierowani są na wszelkiego rodzaju zajęcia manualne – wyplatanie koszyków, ceramika i tym podobne zabawy. Najlepszym jednak lekarstwem jest własna, głęboko zakorzeniona pasja. Kocham gotować i zawsze, kiedy schodzę do kuchni, moje skrzydła odnajdują przestrzeń, a serce radość. Dlatego moją pasją dzielę się z Wami. I jadłospis na ten tydzień znajdziecie TUTAJ.
—-
Pomóż mi rozwijać mój blog 😊
Podoba Ci się
treść ❓ Kliknij serduszko pod tytułem ❗
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie ❗
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym
łatwo to zrobisz ❗
To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję ❗
