Jak ostatnio wspomniałam, w teorii terapii schematów, którą ostatnimi tygodniami tutaj opisuję, wyodrębniłam na własny użytek kilka kategorii, z których pierwszą oznaczyłam jako schematy wynikające bezpośrednio z bliskich relacji. Tydzień temu zajęłam się zahamowaniem emocjonalnym, które wydało mi się, że z tej kategorii najbardziej mnie dotyczy. Pozostałe trzy, które wymieniłam w artykule O zahamowaniu emocjonalnym, wydawały mi się mnie istotne. Deprywacja emocjonalna wydawała mi się wręcz całkowicie obca. Nic bardziej mylnego…
Jednak jak to zwykle bywa, po głębszej analizie tematu, pewne właściwości schematu wydały mi się znajome. Deprywacja emocjonalna jest to bowiem przekonanie, że moje potrzeby emocjonalne nie są ważne i nigdy nie zostaną w pełni zaspokojone przez innych. Szczerze mówiąc, nigdy tak o tym nie myślałam. Nigdy nie przywiązywałam szczególnej wagi do swoich potrzeb emocjonalnych, ani nie oczekiwałam ich zaspokajania przez innych. Zawsze myślałam, że dbałam o swoje kiedy tylko mogłam. Tyle że z wiekiem coraz więcej odpuszczałam – i to wydawało mi się normalne, takie dojrzałe. Po co uzależniać się od innych? Do tego potrzeby innych zawsze były ważniejsze niż moje. To też wydawało mi się bardzo spoko: dobry i empatyczny człowiek dba o innych. A zadbać o swoje emocje i o to, by inni zadbali o moje emocje? Paradoksalnie nie dbałam o to… Poddając się schematowi, wielokrotnie ignorowałam swoje potrzeby w relacjach dostosowując się zwykle do innych. Dokładnie tak, jak mówi o tym teoria schematów.
A teoria mówi, że deprywacja emocjonalna może dotyczyć któregoś z trzech obszarów potrzeb (lub wszystkich jednocześnie):
– bliskości, czułości i ciepła – przekonanie, że nie ma nikogo, kto w wystarczający sposób chciałby poświęcić nam uwagę, przytulić, okazać czułość
– bycia wysłuchanym i zrozumianym – przekonanie, że nie ma nikogo, kto chętnie i prawdziwie nas wysłucha, a tym bardziej spróbuje zrozumieć nas i nasze emocje
– wsparcia i pokierowania – przekonanie, że nie ma nikogo, kto dałby nam wsparcie czy ochronę lub pomógł w podjęciu ważnych decyzji.
Skąd taki schemat?
Z braku zaspokajania tych potrzeb w dzieciństwie. Kiedy prawdziwe potrzeby młodego człowieka nie są dla jego bliskich ważne. Kiedy rodzice nie poświęcają dziecku wystarczającej ilości czasu i uwagi, zajęci sobą lub gdy w rodzinie jest ktoś inny wymagający szczególnej opieki. Również przez problemy z uzależnieniem, i kiedy to dorosły wydaje się wymagać wsparcia ze strony dziecka. Lub kiedy opiekunowie są emocjonalnie ziemni i wycofani – opiekują się, ale nie dają czułości i bliskości. Kiedy nie chcą zrozumieć lub wręcz negują przeżycia dziecka (nie przesadzaj, nie wymyślaj, to nie boli, inni mają gorzej… itp. itd.) lub wskazują jego winę (sam jesteś sobie winien, trzeba było wcześniej pomyśleć…). Kiedy nie wspierają dziecka w podejmowaniu decyzji i dokonywaniu wyborów (masz swój rozum, to twoja decyzja…).
Nie będę podkreślać, które braki widzę w swoim dzieciństwie i młodości, ale wiem, z czym się mierzę i dlaczego pewne rzeczy się dzieją – a to przecież najważniejszy krok do zrobienia kroku w przód 🎯
Oraz do niepopełniania tych samych błędów wobec moich dzieci ❗❗❗
Poddając się temu schematowi mamy więc trudności z proszeniem o zaspokajanie naszych potrzeb emocjonalnych (więc go często nie dostajemy), wręcz staramy się je ukrywać udając silniejszych, w rozmowach niechętnie mówimy o sobie, za to chętnie słuchamy i zadajemy pytania, by zrozumieć rozmówcę. Przyznam, że brzmi bardzo, bardzo znajomo…
Radząc sobie z tym schematem poprzez unikanie nie wchodzimy w bliskie relacje, bo po co, skoro i tak oczekujemy, że nie otrzymamy zaspokojenia potrzeb emocjonalnych? Brakuje odruchu dzielenia się własnymi przeżyciami, często dlatego, że nikt nas tego nie nauczył. Tutaj też słyszę cichy dzwoneczek 😉 Zaangażowanie się w relacje nie tylko przyjacielskie, ale nawet koleżeńskie, kosztuje mnie dużo uważności i łamania lodu, za którym skrywa się mała Kasia, która zawsze więcej dawała, niż dostawała…
Trzeci sposób radzenia sobie ze schematem, czyli nadmierna kompensacja, objawia się przesadnym, ostentacyjnym okazywaniem swoich potrzeb emocjonalnych oraz oczekiwaniem ich zauważenia. Zawsze mamy gorzej, niż inni, w kwestii bieżących problemów nikt nas nie przebije, dlatego zamiast słuchać, domagamy się uwagi. Pojawiają się też często urojone dolegliwości czy trudności, dzięki którym można dostać więcej uwagi. Tak źle, i tak niedobrze… Z tym stylem – na szczęście ? – nie identyfikuję się ani troszeczkę, choć na pewno nie raz zdarzało mi się odpowiadać na czyjąś opowieść swoim osobistym problemem czy dylematem, ale zawsze w temacie i bez oczekiwań „ojojania”. Czy to jednak nie trąci trochę schematem? Chyba nie możemy przesadzać, każde spotkanie towarzyskie opiera się na takich opowieściach 😁
Czy to dziwne, że można sobie nie zdawać sprawy z deprywowania własnych emocji? Cóż, zauważenie braku czegoś, czego się nigdy nie dostawało, jest niezmiernie trudne i wymaga najpierw wzrostu samoświadomości oraz uważności na własne emocje i potrzeby.
A przecież wpojono we mnie, że potrzeby innych są ważniejsze!
Schemat deprywacji jest we mnie ugruntowany, na szczęście nieświadoma jego istnienia pracuję nad tą kwestią już od jakiego czasu 😉 I pamiętam, jak zaczęłam to zauważać, i jak później zaczęło mi to przeszkadzać. Z początku myślałam, że może przesadzam, że do „Matki Teresy” mi niezmiernie daleko, a bezinteresowne pomaganie innym to nic złego. W końcu bezinteresowność do dzisiaj mam w czołówce swoich wartości i bardzo dobrze się z nią czuję. Zauważyłam jednak, jak wszystkim z tym wygodnie, a w drugą stronę już tak to nie działa. Kiedy ja potrzebuję pomocy czy choćby wysłuchania, nagle wszyscy są bardzo zajęci lub udają, że nie widzą tematu. A ja o pomoc czy o uwagę prosić nie umiem do dzisiaj (choć nad tym pracuję i są pewne postępy).
Co robić, skoro mam schemat deprywacji emocjonalnej?
Zrozumieć, że każdy człowiek ma potrzeby, ja też. I każdemu czasem zdarza się okazywać słabość, mnie też wolno – to żaden wstyd czy ujma. Mogę mówić o moich potrzebach emocjonalnych, kiedy uznam to za stosowne czy konieczne i oby zdarzało się to częściej, niż dotychczas. Inni nie są jasnowidzami, i raczej się nie domyślą 😊 Mogę też wybierać w swoim życiu osoby, które nie są skupione na sobie czy zimne, ale te, które zapewnią mi bezpieczną i komfortową przestrzeń do WYRAŻANIA SIEBIE i swoich emocji ❗
W czasie pisania tego tekstu przypomniało mi się, jak na zajęciach z Mateuszem Grzesiakiem w Akademia WSB przerabialiśmy archetypy osobowości, i jak często i z rozbawieniem Mateusz zwracał uwagę na występujący u niektórych osób dominujący właśnie archetyp OPIEKUNA (CAREGIVER), który określał właśnie jako „Matka Teresa” 😁 Mnie też się dostało takim prztyczkiem, i teraz zastanawiam się, czyż jedno z drugim – własna deprywacja emocjonalna i archetyp Opiekuna – ma może wiele wspólnego? Dominujący archetyp osobowości wynika ze schematu? Czy więc archetyp się zmieni, jeśli schemat będzie przepracowany? Wydaje mi się, że nie – przecież praca nad niewspierającymi mnie schematami nie zmieni drastycznie mojego charakteru 😊 Myślę, że po prostu nastąpi równowaga 💪 A Ty jak sądzisz ❓
I jeszcze dodam dla każdego rodzica, który to przeczyta (gdyby nie było to oczywiste): nie rób tego swojemu dziecku 🙏
Czy deprywacja emocjonalna może przeszkadzać w kuchni? Moim zdaniem tak. Myślę, że objawia się to wtedy, kiedy ktoś, kto przygotuje posiłki, robi to wbrew swojej woli, bo np. tego nie znosi, ale jest kobietą, a „tradycja mówi, że to kobieta zajmuje się kuchnią”; lub gotuje dla kilku osób w rodzinie różne dania, choć wcale nie sprawia jej to przyjemności – uważa, że musi, lub jest zmuszona psychicznie i robi to dla świętego spokoju. Albo kiedy gotuje dania, których wcale nie chce gotować, a nawet jeść, ale ktoś inny dyktuje jadłospis, bo „nie jada nic innego”. Lub jej starania są niedoceniane, albo wręcz ośmieszane. Hmm, czy to właściwa interpretacja?
Tak czy inaczej, akurat w mojej kuchni nie znajduję śladów deprywacji emocjonalnej 😊 Zawsze podkreślam, że kocham różnorodność i eksperymentowanie, i to ja decyduję, co ugotuję. Czasem uwzględniając ulubione dania czy składniki domowników, czasem wręcz przeciwnie – wiem, że nad talerzem będzie narzekanie, ale ja mam na to wielką ochotę 💪 Rodzina wydaje werdykt – ich zdanie się dla mnie liczy – i danie może nie zostać więcej powtórzone, jeśli ogólnie uzyskało złe noty 😊 Wszystkie jednak pojawiają się w jadłospisach – jak w tym na nowy tydzień TUTAJ 😊
—-
Pomóż mi rozwijać mój blog 😊
Podoba Ci się treść ❓ Kliknij serduszko pod tytułem ❗
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie ❗
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym łatwo to zrobisz ❗
To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję ❗
