Dzisiaj przyszła kolej na drugi ze schematów, które przypisałam do grupy zależności emocjonalnej od otoczenia. Poszukując akceptacji innych ludzi (o czym pisałam w POPRZEDNIM TEKŚCIE), łatwo przekroczyć granicę, za którą dbanie o potrzeby tychże jest wielokrotnie ważniejsze, niż zaspokajanie własnych. Tym bardziej, kiedy pod spodem kryje się schemat deprywacji emocjonalnej, czyli przekonanie, że moje potrzeby nie są ważne… Wtedy jako schemat wtórny buduje się samopoświęcenie.
Dobrowolne oddawanie się pracy dla innych poparte jest tutaj przeświadczeniem, że nie poradzą sobie beze mnie. Potrzebują mnie, mojej ochrony czy wsparcia, i to się liczy najbardziej. Dlatego nie czuję przymusu pomagania. I dlatego nie zauważam, że moje potrzeby są pozamiatane pod dywan. Po prostu takie postępowanie jest słuszne, pomagam, bo lubię / chcę, i nie czuję się wykorzystywana.
Oczywiście nie mówię tutaj o wszystkich osobach, które pomagają potrzebującym. Ani o każdym, kto dba o innych ludzi, działa dobroczynnie, dba o rodzinę i przyjaciół, a nawet o znajomych i sąsiadów, a nawet o nieznajomych – zawsze chętny do pomocy. Jeśli potrzeby emocjonalne takiej osoby są zaspokojone, a dopiero potem jest dbanie o innych – nie ma mowy o samopoświęceniu. Jest obdarowywanie innych swoją pomocą. Pojedyncze wyłomy, kiedy ktoś będzie dla mnie ważniejszy niż ja, też się nie liczą.
Mając ten schemat można realizować się w wielu zawodach, związanych z pomaganiem innym, a nawet czuć się dzięki temu spełnionym. Można czuć dumę, czuć się kimś wartościowym i ważnym. To korzyści ze schematu samopoświęcenia, korzystnie wpływające na samoocenę. Dopiero permanentny stan deprywacji emocjonalnej i zaprzeczania własnym potrzebom, bo pomoc innym jest ważniejsza – staje się stanem niejako chorobliwym. Tak samo należy oceniać stan, w którym odpowiedzialność za innych nabiera niezdrowych wymiarów, szczególnie że może to dawać efekt odwrotny od zamierzonego – zamiast pomagać, robimy z kogoś osobę jeszcze bardziej niezaradną i uzależnioną od pomocy. Samopoświęcenie bywa nawet przykrywką czy wytłumaczeniem nieumiejętności zadbania o własne potrzeby – bo moje potrzeby nie są w ogóle ważne, dbam najpierw o innych. Tak, to takie szlachetne. A jednocześnie destrukcyjne, bo pod wpływem schematu samopoświęcenia łatwo o utratę balansu, działania ponad siły, wypalenia (zawodowego, ale też w relacjach). Nie pomagając czuję się winna.
Kontekst tego schematu jest jak widać bardzo niejednoznaczny…
I myślę, że łatwo jest zapędzić się w tzw. kozi róg, gdzie stanowczo brakuje równowagi między dbaniem o siebie, a dbaniem o innych. Można by powiedzieć, że schemat samopoświęcenia to typowy schemat tzw. Matki-Polki: zarobionej, zmęczonej, ale pełnej satysfakcji, że zaopiekowani są wszyscy i wszystko. Oprócz samej Matki-Polki… To pokazuje, skąd bierze się najczęściej schemat samopoświęcenia: z przykładu z życia wziętego i przekonań, że tak, jak czyniły nasze matki i babki, tak musimy robić też my. Inaczej zasłużymy na miano złych matek, złych żon, złych ludzi. Swoją postawą nasi bliscy – zwykle właśnie z linii kobiecej – zaszczepiają nam ten schemat swoją postawą i zachowaniem. Skupianie uwagi na sobie, dbanie o swoje potrzeby jest w domu (ale też szkole) źle widziane, a nawet piętnowane. Dlatego też u źródeł schematu samopoświęcenia leży właśnie schemat deprywacji emocjonalnej…
Poddając się schematowi samopoświęcenia nie tylko nie mówimy wprost o swoich potrzebach, ale też łatwo – a nawet chętnie – z nich rezygnujemy, jeśli wymaga tego sytuacja, lub miałoby to sprawić komukolwiek kłopot czy przynieść czyjeś niezadowolenie. Troszczymy się o innych, zapominając o troszczeniu się o siebie. Słuchamy innych, niechętnie mówiąc o sobie. Dajemy wsparcie i uwagę, jednocześnie czując się nieswojo, kiedy uwaga skupia się na nas. Wolimy być niewidzialni.
Unikając schematu samopoświęcenia unikamy sytuacji, w których mogłaby być potrzebna nasza pomoc. Unikamy też proszenia o pomoc innych. Może się to wiązać z odsuwaniem się od innych ludzi, stronieniem od spotkań czy rozmów, w których nasza tendencja do samopoświęcenia mogłaby się objawiać. Można przez to stać się odludkiem, na dodatek z poczuciem winy, że nie jesteśmy pożyteczni…
Nadmierna kompensacja objawia się zaprzeczeniem konieczności pomagania i najczęściej występuje jako wynik wypalenia – frustracji związanej z poddawaniem się schematowi samopoświęcenia. Co za dużo, to niezdrowo. Ja się już napomagałam. A kiedy emocje opadają, często przychodzi poczucie winy i wraca poddanie się schematowi, bo dzięki pomaganiu czujemy się tacy ważni i wartościowi. Znów jesteśmy skłonni rezygnować z siebie i poświęcać się dla innych…
Dlatego najważniejszym jest traktowanie własnym potrzeb na równi z potrzebami innych ludzi. Odkrywanie własnych potrzeb. Zatroszczenie się o siebie jak o dziecko, czy jak o przyjaciela. Zadbanie o siebie tak, jak dbamy o innych.
Równowaga między dawaniem a braniem.
Na studiach podyplomowych u Mateusza Grzesiaka, kiedy omawialiśmy archetypy osobowości, Mateusz określał archetyp Opiekuna mianem Matki Teresy. To bardzo obrazowe i świetne podsumowanie schematu samopoświęcenia i dokładnie tak mi się kojarzy. Kilku osobom na sali „oberwało się” tym mianem, oczywiście mnie również… Pewne zachowania, pomimo prób nie zwracania na siebie zbytniej uwagi, są widoczne gołym okiem i bez szczególnej analizy osobowości. Bo Opiekun wyłazi wszystkimi kanałami. Nie potrafi siedzieć spokojnie, kiedy ktoś potrzebuje pomocy, a nawet wtedy, kiedy może ktoś potrzebować pomocy, ale jeszcze tego nie artykułuje, a może nawet i jeszcze tego sam nie wie 😊
Do dziś pamiętam też swój stan, kiedy wypiłam parzoną kawę, podaną przez męża odwiedzonej koleżanki ponad dwadzieścia lat temu; nie pijałam wtedy w ogóle kawy, jak już, to słabą rozpuszczalną z dużą ilością mleka i cukru. W drodze do domu autentycznie miałam takie hertzklekoty, że myślałam, że mi serce wyskoczy, albo zemdleję i dopiero będzie scena, bo zwrócę na siebie uwagę wszystkich wokół…
„Już lecę z pomocą” pojawiało się u mnie tak odruchowo, że nawet nie zauważałam, jak i dlaczego. Zdarzało mi się kompensować schemat, buntować się wewnętrznie, i wracać do nawykowego pomagania wszystkim i we wszystkim. Mieć poczucie winy, nie służąc innym pomocą. Zauważenie, że moje potrzeby emocjonalne są mocno zaniedbane, upchnięte nawet nie pod dywan, a jakieś kilka metrów pod ziemię, zajęło mi dużo czasu. Zrozumienie – jeszcze więcej. Sporo wysiłku kosztuje mnie racjonalne „pilnowanie” równowagi pomiędzy jednym a drugim. Nie raz jestem wkurzona sama na siebie, że znowu zaniedbuję siebie czy przyjmuję na siebie coś, czego miałam nie tykać. Łatwiej jest mi załatwić coś dla kogoś, niż dla samej siebie. Odezwać się w obronie kogoś, niż obronić siebie.
A już proszenie o pomoc to całkiem nie w moim stylu…
Może pomaganie innym mam we krwi? Jednak zadbanie o swoje już nie, więc może jednak bardziej to schemat, skoro muszę pilnować balansu? Ważne, że zauważony i przepracowywany. I że moje córki, nawet widząc nie raz i nie dwa moje zachowanie pod wpływem schematu, widzą też to, co wynika z zadbania o siebie, swoje potrzeby emocjonalne, swoje zainteresowania, swoje życie, które nie kręci się wokół innych. Nie wiedząc, ile wysiłku mnie to czasem kosztuje, widzą balans, który będzie dla nich przykładem. Dobrym przykładem, mam nadzieję 😊
Pamiętajcie też, że obdarowywanie to nie samopoświęcenie – pisałam o tym szerzej w tekście O poczuciu obowiązku. Bo można dbać o innych, dbając też o siebie. Bez poczucia winy.
Poświęcanie się w kuchni, bo ten lubi tamto, a ten nie zje tego itp. itd. … Dokładnie, jak w schemacie zabiegania o akceptację – tutaj schemat może odgrywać ogromną rolę, równie ważny jest więc balans między „chcę” a „muszę”. Wymaga zastanowienia się, dlaczego to robimy, i czy chcemy to robić. Z tym akurat nigdy nie miałam problemu, i to bardzo ciekawe w kontekście odpalającego mi się samopoświęcenia w innych dziedzinach. W kuchni nie mam z tym kompletnie problemu 😊 Również układanie cotygodniowych jadłospisów sprawia mi wielką przyjemność, a jak nie ma czasu, to znajduje gotowy taki, który będzie idealnie pasował na dany tydzień! Dokładnie jak teraz, kiedy inne obowiązki zajmują mi tyle czasu, że żeby znaleźć czas na relaks (fizyczny i psychiczny) rezygnuję z dawania Wam nowych przepisów 😊 A znajdziecie go TUTAJ.
—-
Pomóż mi rozwijać mój blog 😊
Podoba Ci się treść ❓ Kliknij serduszko pod tytułem ❗
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie ❗
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym łatwo to zrobisz ❗
To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję ❗
