Korzystając z długich weekendów, jakie ten ostatni świąteczno-noworoczny czas nam przyniósł, dużo odpoczywałam, nadrabiałam zaległości towarzyskie, poznawałam nowych ludzi. W tym nowym roku zdążyłam już dwa razy być w kinie, i planuję trzecie wyjście. A wspominam o tym, bo już po pierwszym seansie wiedziałam, że o tym właśnie chcę napisać, a w międzyczasie drugi film dołożył swoją cegiełkę 😊
Pierwszy film to animowana historia „Nasze magiczne Encanto”. Co prawda moje córki są już dużymi pannami, jednak to one chciały na ten film pójść – bo wiecie, w internecie dużo się dzieje, a fragmenty i piosenki zachęcają do obejrzenia filmu. Tak, jest to kolejna Disneyowska „bajka”, ale jak to zwykle bywa, dla dzieci jest kolorowo i magicznie, a dla dorosłych są teksty i wyciąganie wniosków…
Film opowiada historię rodziny Madrigal, która po ciężkich przeżyciach stworzyła „raj na ziemi” dla siebie i społeczności swojej wioski, hen, daleko do niebezpieczeństw, w górach. Stało się tak za sprawą magicznej świecy, która chroni rodzinę i dom, a do tego obdarowuje magicznymi talentami młodych członków rodziny.
Taki dar to błogosławieństwo dla obdarowanego. Jednak czy na pewno?
Matka głównej bohaterki Julieta leczy jedzeniem każdą przypadłość, a nawet rany, ciotka Pepa panuje nad pogodą, a wuj Bruno widzi przyszłość. Siostra Isabela jest kwintesencją czaru i rozsiewa wokół piękno i kwiaty, druga – Luisa – ma ogromną siłę. Kuzynka Dolores słyszy absolutnie wszystko, kuzyn Camilio może zmieniać dowolnie postać, a najmłodszy Antonio – rozmawia ze zwierzętami.
Tylko Mirabel nie otrzymała daru. Dlatego stara się w dwójnasób, żeby być przydatną. Przez rodzinę traktowana jest z miłością, ale jednak z góry, szczególnie przez babkę, która kompletnie nie docenia jej starań i pracy włożonej w życie rodziny i społeczności. Mirabel próbuje znaleźć swoje miejsce w społeczności, a przede wszystkim w rodzinie, jednak ciągle jest wykluczana. Już ten fakt wytyka naszej rzeczywistości, jak odnosi się do tych, którzy się nie wyróżniają.
A dalej jest jeszcze mocniej…
Bo członkowie rodziny Madrigal skrywają swoje prawdziwe uczucia, emocje, pragnienia.
Pierwszą ofiarą daru został Bruno. Wizje przyszłości nie zawsze są wygodne, a nie chcąc być obciążeniem dla rodziny wuj w końcu znika z ich życia.
Isabela wcale nie chce być ładną, grzeczną i perfekcyjną laleczką, co kompensuje sobie bywając egoistyczną i kapryśną.
Luisa czuje się przytłoczona odpowiedzialnością i ma lęki, że przyjdzie taki dzień, kiedy pomimo swojej siły sobie nie poradzi. To wielki ciężar
Pepa jest zmęczona tym, że każda niemiła wiadomość czy po prostu jej gorszy nastrój odbijają się na pogodzie, w związku z czym musi kontrolować swoje emocje i nie ma prawa do odczuwania złości czy smutku.
Camilio przejmując postać innych kopiuje ich zachowania, a jednocześnie błaznuje, przez co próbuje się przypodobać wszystkim w około.
Dolores słyszy także to, czego nikt nie powinien usłyszeć, a to często niewygodna prawda, którą musi się podzielić z innymi, co nie przysparza nikomu ani chwały, ani zadowolenia.
Tymczasem babka – Alma – jest zbyt zaślepiona cudownością darów i koniecznością przekuwania ich dla dobra społeczności, żeby to zobaczyć. Jest głową rodu i dosyć konserwatywnie podchodzi do ról, jakie mają spełniać za sprawą swoich supermocy. To te działania prowadzą do tragicznych wydarzeń, bo posiadacze darów są wyczerpani spełnianiem wymagań na nich nałożonych.
„Dom”, który pęka (Casita), to rodzina, która nie wytrzymuje tego napięcia. Bo siła rodziny tkwi we wzajemnym szacunku, zrozumieniu, uzupełnianiu się. A zabieganie o uwagę, spełnianie cudzych oczekiwań czy branie na siebie zbyt wielkiej odpowiedzialności osłabia więź, nawet jeśli członkowie rodziny sobie tego nie uświadamiają. A tym bardziej jeśli swoje wątpliwości skrywają i działają wbrew sobie.
A Mirabel jest w stanie to zauważyć, bo jej wątpliwości nie przytłacza dar, który „musi” wykorzystywać”. Rozmawia, zadaje pytania, wyciąga wnioski. Wnioski niewygodne dla Almy, burzące ustalony porządek. Ale jednocześnie doprowadza to do przejrzenia na oczy i ustala nowy ład. To Mirabel, teoretycznie pozbawiona talentu, jest tym elementem, który przywrócił równowagę nie tylko rodzinie, ale też całej społeczności. Bo zadurzeni w magiczności rodziny, w swoich darach, którymi „muszą” się dzielić, członkowie rodziny mieli klapki na oczach i poddawali się temu bezkrytycznie. Także społeczność wioski, która wcześniej korzystała bez opamiętania z darów rodziny Madrigal – skoro są obdarzeni, muszą im pomagać w najdrobniejszych potrzebach – tym razem przyszła im z pomocą. I mamy happy end.
Czy mamy też puentę? To zależy, czy zauważyliśmy, co się działo „między wierszami” 😊
Talent może być darem, ale może też być obciążeniem.
Możemy talent wykorzystywać dla dobra innych, ale nie mamy takiego obowiązku.
Nasze uczucia i emocje są ważne, a nawet najważniejsze.
Mamy prawo mieć wątpliwości, a tym bardziej podążać własną ścieżką.
Zachowanie odrobiny zdrowego osądu przydaje się każdemu.
Słuchanie innych z uważnością może uratować nie tylko rodzinę, ale i komuś życie*.
Może tak mocno czuję ten film, bo to wszystko przerabiałam w ciągu ostatnich dwóch lat we własnym życiu? Może. To nie zmienia faktu, że ta treść tam jest i „Moje magiczne Encanto” jest nie tylko pięknym i rozśpiewanym filmem dla dzieci 😊
Ale to nie koniec, bo we wstępie mówiłam o dwóch filmach. Drugi to „Hiszpański romans”, najnowsza produkcja Woody’ego Allena. Filmy Allena nie są przeintelektualizowane, ale dla myślących ludzi. Z pozoru zwykle opowiadają bardzo zwykłą historię, ale to, ile się dzieje „pomiędzy wierszami”, zawsze mnie zachwyca 😊 Dlatego bardzo lubię jego filmy i nie mogłam przegapić okazji, żeby „Hiszpański romans” obejrzeć jak najszybciej. Kwestia talentu jest tutaj bardzo drobnym szczegółem i stanowi jedynie dodatek do głównego wątku filmu, jednak po przemyśleniach dotyczących animacji Disneya zwróciłam na to uwagę. Otóż główny bohater – w wieku mocno dojrzałym – pisze swoją pierwsza książkę. Jak sam opowiada, pisze stronę, po czym rwie ją na kawałki, pisze następną, i znów niezadowolony z efektu, rwie ją na kawałki, i tak dalej. Zachwycony wielkimi dziełami francuskich czy rosyjskich pisarzy, chce stworzyć coś na ich miarę. Dlatego własna twórczość go nie satysfakcjonuje. Dlaczego zatem ją kontynuuje? Bo czuje, że tego oczekuje po nim otoczenie i przede wszystkim jego partnerka. Bo gustuje ona w bardzo inteligentnych mężczyznach, i choć bohater jest inteligentnym, oczytanym znawcą kina, ciągle czuje się nie dość dobry. Bo nie ma dowodu na jego genialność, nie stworzył nic wielkiego. Takim dowodem byłaby książka. Genialna oczywiście. W toku wydarzeń bohater dochodzi do wniosku, że może jednak powinien wrócić do tego, co całe życie robił, co było jego pasją, w czym czuł się dobry, a inni doceniali jego pracę? Takim zajęciem było wykładanie historii filmu. Nareszcie dociera do sedna: to jest jego talent, tym może się dzielić z innymi. Tym chce się dzielić z innymi.
Nie czekajmy do „wieku bardzo dojrzałego”, żeby docenić to, w czym jesteśmy dobrzy. Może jeszcze stworzymy coś innego, ale doceniajmy sami siebie. Swoje talenty, którymi chcemy się dzielić z innymi.
Choć wcale nie musimy 😊
* Tutaj wspomnę o jeszcze innym filmie, tym razem obejrzanym na Netflixie: brazylijskiej komedii pt. „Lulli”. Główna bohaterka nie słucha nikogo, poza własnym ego. Ostatecznie dziewczyna ratuje życie swojemu chłopakowi, bo wcześniej powiedział coś, na co nie zwróciła uwagi, ale kiedy to do niej dotarło („usłyszała”), potrafiła mu pomóc. To, że za sprawą porażenia prądem słyszała myśli ludzi, których dotknęła (magiczna moc), nie miało tutaj żadnego znaczenia 😊
W kontekście talentu do gotowania zawsze podkreślam, że przymus zabiera całą frajdę, dlatego zdarzają mi się okresy, kiedy gotuję „po najmniejszej linii oporu” lub nie gotuję wcale. To po jakimś czasie pozwala mi przypomnieć sobie, co w tym lubię, i na nowo znaleźć przyjemność w komponowaniu potraw i ich gotowaniu. Zaorana innymi obowiązkami potrzebowałam odpoczynku od wszelkich obowiązków. Ale powoli mi przechodzi 😊 Niebawem pojawią się więc nowe przepisy, jak zawsze osobiście sprawdzone. Tymczasem kolejny jadłospis znajdziecie TUTAJ.
—-
Pomóż mi rozwijać mój blog 😊
Podoba Ci się treść ❓ Kliknij serduszko pod tytułem ❗
Blog żyje z odwiedzin: zapraszam Cię ponownie ❗
Pomóż innym mnie znaleźć: udostępnij – poniżej znajdziesz ikony, dzięki którym łatwo to zrobisz ❗
To dla mnie ważne 😊 Z góry dziękuję ❗
