śledzie
Bez kategorii

OSWAJANIE ŚLEDZIA

Każdy ma jakieś preferencje żywieniowe – coś się lubi ponad wszystko, innego się nie tyka nawet pod groźbą. Jestem otwarta na doświadczenia smakowe, dlatego w moim przypadku tych „nie ma mowy” jest bardzo niewiele. W zasadzie to są dwie kategorie: piwo i śledzie. Ważne, żeby próbować – smaki lubią się zmieniać. Próby oswajania śledzia podejmuję co jakiś czas, wyszukując nowy przepis, bo absolutnie żal mi tak szerokich możliwości, jakie daje ta ryba w kuchni – z różnym skutkiem ☹ Raczej nigdy nie zostanę fanką śledzia ❗ Za to mąż i starsza córka chętnie zużywają każde ilości 😉

Kto pamięta czasy, kiedy wszystko robiło się w domu, bo w sklepach ciężko było dostać cokolwiek? Do dziś w necie pojawiają się w formie memów „zdjęcia” półek sklepowych z przysłowiowym octem ❗ Ale jakoś te śledzie się zdobywało, skoro nasze babcie, mamy i ciocie produkowały przeróżnego rodzaju frykasy śledziowe, szczególnie w okresach przed samymi świętami, czyli na Wielką Sobotę przed Wielkanocą i Wigilię Bożego Narodzenia.

Ja nie pamiętam braków zaopatrzeniowych, w latach 70-tych i 80-tych XX wieku byłam dzieckiem, w związku z czym problemy zaopatrzeniowe nie zaprzątały mi głowy, miałam znacznie ważniejsze sprawy do ogarnięcia 😉 Zdarzało się być wysłanym do piekarni po pieczywo w sobotni poranek, ale w tamtych czasach piekarnia to była PIEKARNIA – a nie sklep 😉 Moje pierwsze wspomnienia zakupowe wiążą się z małym sklepikiem w Wiśle, gdzie chodziłam do szkoły i mieszkałam na stancji, w związku z czym trzeba było się jakoś wyżywić. Było to już po 1990 roku, więc w tymże sklepiku towary leżały na wielu półkach z każdej jego strony, a lada uginała się od waz z cukierkami.

Współcześnie półki sklepowe są jeszcze bogatsze: każdego asortymentu przynajmniej od kilku producentów, w różnych smakach i konfiguracjach – w przypadku śledzi widać to tym bardziej. Filety, sałatki, koreczki – strzelam, że przynajmniej w dwudziestu smakach i konfiguracjach dodatków ❗ Wybór nie jest łatwy, jak to zwykle w przypadku „osiołkowi w żłoby dano” 😉 Dlatego przed świętami zawsze kupuję zwykłe matiasy w słoiku z cebulką – a potem tworzę kompozycje smakowe we własnej kuchni.

W związku z tym zarówno smakoszom, jak i tym, którzy chcieliby spróbować polubić śledzie, polecam na początek cztery potrawy: tradycyjne ŚLEDZIE Z JABŁKAMI W ŚMIETANIE w niestandardowym smaku, ŚLĄSKI SZAŁOT ŚLEDZIOWY z ziemniakami (można jeść od razu i na ciepło), ŚLEDZIE PO KASZUBSKU z suszonymi śliwkami i przecierem pomidorowym oraz PASTĘ ŚLEDZIOWĄ, której pochodzenia nie potrafię zidentyfikować, ale jest to wersja, którą lubię najbardziej, pomimo braku sympatii do śledzi 😊

Follow Me!