Herbata rooibos w wersji waniliowej wchodziła u nas od dawna, ale dodać imbir to prawie jak czosnek do mleka – zepsuty smak i generalnie fuj ❗ Z taką reakcją spotykały się moje propozycje podania obu tych zdrowych płynów…
Na wszystko przychodzi czas.
To powiedzenie sprawdza się też z kwestii lubianego czy nie lubianego jedzenia, szczególnie u dzieci i młodzieży. I w każdej chwili może przyjść ten czas, dlatego warto od małości dawać dzieciakom próbować różnorodnego jedzenia, tym bardziej, że jak są małe, to chcą robić i jeść to, co dorośli 😊 Przynajmniej w przypadku moich córek to się sprawdziło – są prawie wszystkożerne i nie mają problemu z próbowaniem nowego. Najwyżej czegoś nie lubią, bo im nie smakuje. Każdy tak ma, że czegoś nie lubi; ja na przykład nie znoszę śledzi, piwa i czarnej kawy – każdej z tych trzech rzeczy pod żadną postacią nie jestem w stanie przełknąć, pomimo wielu prób i wielkiego żalu z tym związanego …
Po co się narażać na straty 😉
I o to próbowanie tutaj najbardziej chodzi – nie ma sensu narażać się na stratę doznań kulinarnych przez zamykanie się na jakieś potrawy! Gusta żywieniowe ulegają modyfikacji, tak samo jak choćby odzieżowe. My się cały czas zmieniamy, więc i nasze gusta mają prawo się zmienić. Namawiam więc do próbowania, próbowania, próbowania ❗ Świat smaków jest cudownie bogaty, szkoda z tego dobrodziejstwa nie korzystać 😊
Przykład idzie z góry
Tydzień przed odgórnym odwołaniem wszelkich imprez masowych, na aukcji charytatywnej na Facebooku kupiłam dwa bilety na koncert Taco Hamingway’a dla córki i jej chłopaka. 7 marca pojechaliśmy więc wszyscy – młodzież do Centrum Kongresowego, reszta do Galerii Katowickiej, bo rzut beretem. A że zimno było tego dnia, zacinał deszcz ze śniegiem, zarządziłam, że muszę zażyć czegoś rozgrzewającego do kompletu z czymś pysznym. Zaczęliśmy więc od posiadówki w Moodro, ja od herbaty imbirowej i bezy z kremem. Młodsza córka dala się namówić na spróbowane herbaty i oceniła: dobreeeee. Wieczorem, kiedy po koncercie w komplecie dożywialiśmy się azjatyckim jedzeniem, obie córki dobrały się do mojej lemoniady z imbirem. Kiedy doszło do dna w szklance, padło stwierdzenie: musimy taką robić w domu! A proszę Was bardzo 😊 Na razie jest zima, więc będziemy robić imbirową herbatkę z cytrusami, na lemoniadę przyjdzie czas z wiosennym słońcem. I tak zagościła u nas – codziennie – „zimowa” herbata, parzona w momencie siadania do obiadu. W zasadzie jej picie wypada nam tak akurat five o’clock ❗❤❗
Kreatywność a braki w zaopatrzeniu
W zeszłym tygodniu zabrakło nam świeżego imbiru, w osiedlowym sklepie jakieś marne wyschnięte resztki… Co to będzie? Herbata bez imbiru?? Wiecie co? Też jest dobra 😊 Ale okazało się, że kandyzowany imbir jest równie mocny, jak ten świeży, i łatwiej dostępny (mała wada – z cukrem); żelazny zapas obu rodzajów jest już w lodówce!
Ingredients
Instructions
- Do dzbanka, najlepiej z sitkiem do zaparzania, wkładamy herbatę, imbir, goździki (jeśli tą wersję dzisiaj wybierasz), zalewamy wrzątkiem (1,5 l). Odstawiamy do zaparzenia na 25-30 minut.
- Cytrynę i pomarańczę układamy w dużych szklankach (lub specjalnych słojach z uszkiem), zalewamy zaparzoną herbatą. Dosładzamy wg upodobań, pamiętając, że aby miód zachował swoje dobroczynne właściwości, płyn nie może mieć temperatury wyższej niż 40°.